Koszyk
0 produkt(y)
Koszyk jest pusty
Kategorie
Mówi się, że brudny pies to szczęśliwy pies. Niewątpliwie porcja błotnego spa i trawiasto –piaszczystej panierki od czasu to czasu, jest czymś co uszczęśliwi całą masę psich duszyczek. Jednakże szczęśliwy pies, to również zadbany pies i od czasu do czasu koniecznym okazuje się spotkanie twarzą twarz z szamponem, wanną i szczotką. Odpowiednio wypielęgnowana sierść naszego psa, to nie tylko przyjemność miękkich i pachnących sesji przytulania na kanapie. To również komfortowe funkcjonowanie czworonoga. Zalegający podszerstek, kołtuny czy dredy nie ułatwiają psiego życia. Utrudniają termoregulację i są idealnym siedliskiem dla gromadzenia się bakterii. Na szczęście człowiek dysponuje całym arsenałem gotowym stanąć im naprzeciw. O perfekcyjnym zestawie sprawdzonym przez nas, przeczytacie poniżej.
Żeby lepiej zwizualizować sobie z czym mamy do czynienia, nakreślę szybciutko sylwetkę naszego futrzanego testera.
Vuko to dwu i pół letni Border Collie. Należy raczej do tych większych i dość hojnie ofutrzonych egzemplarzy. Jego sierść ma tendencję do puszenia się od każdej kropli wody. Ma dość gęsty podszerstek i lekko szorstkawy włos okrywowy. Do tego dodam nieskromnie, bardzo imponujący, gęsty ogon. Raczej bez skłonności alergicznych.
Na starcie z sierścią wyruszyły:
Trymer hakowy Trixie – do wyczesywania podszerstka
Grzebień Furminator – do ogona
Szczotka wygładzająca Furminator –na puszczenie, po kąpieli
Pet Head De Shed Me - odżywka ograniczająca wypadanie sierści
Pet Head Feeling Flaky – szampon do skóry suchej i wrażliwej
IV San Bernard maseczka z mięty – maseczka odświeżająco – nawilżająca.
W naszej pielęgnacyjnej karierze stosowałam już różne akcesoria. Niektóre sprawdzały się lepiej, inne gorzej. Jeszcze inne praktycznie przycinały włos okrywowy, co było kompletną porażką. Gdy zastanawiałam się na co postawić przy kompletowaniu tego zestawu, chodziły za mną dwa hasła: zgrzebło i trymer hakowy. Postawiłam na to drugie i jestem absolutnie zachwycona, jednocześnie mam ochotę pacnąć się w głowę, że nie zaopatrzyłam się w to nigdy wcześniej. Pięknie wyczesuje całe kłęby podszerstka, jednocześnie nie zostawiając uszczerbku na pozostałej sierści. Z powodzeniem radzi sobie nawet z problematyczną sierścią w okolicy zadu i tylnych łapek. Dla takich włochaczy jak Vuko wydaje się akcesorium wręcz niezbędnym. Nigdy wcześniej nie wyczesałam z niego takich ilość. Ponadto ta forma pielęgnacji zdaje się bardzo odpowiadać mojemu psu. Nie próbuje uskuteczniać ani ucieczek, ani błagalnego spojrzenia numer trzydzieści pięć. Stoi grzecznie, nawet czasem nadstawi boczek. Vuko zadowolony, ja zadowolona. Sierść wyczesana i nie pociachana. Genialna w swej prostocie sprawa.
To są przyrządy do zadań specjalnych. Ani jednym ani drugim nie wyczeszecie psa, ale z pewnością uczynicie jego sierść ładniejszą. Zacznijmy może od budowy tych akcesoriów, bo jest czymś na co warto zwrócić uwagę. Są one wykonane bardzo ergonomicznie. Przemyślany jest każdy wypustek na rączce i jej wyprofilowanie. Cała konstrukcja sprawia wrażenie czegoś solidnego i trwałego. Ponadto akcesoria od Furminatora mają możliwość stosowania wymiennej rączki i dokupowania do niej głowic. Ząbki grzebienia są stworzone w taki sposób, że dostosowują się do kształtu naszego psa. Są delikatnie ruchome. Myślę, że w przypadku bardziej okazałego włosa okrywowego, pojawiającego się na całym ciele, może to być bardzo przyjemne dla czworonoga rozwiązanie. W przypadku szczotki wygładzającej, ciekawym ułatwieniem w korzystaniu z niej jest ruchomy element czeszący. Pomaga to w wyciąganiu z niego sierści.
Jeśli chodzi o funkcjonalność. Grzebień łatwo i przyjemnie rozczesuje psi ogon, ma dość grube, okrągłe ząbki, więc nie ma tendencji do plątania sierści. Cały proces przebiega zaskakująco gładko. Szczotka jest bardzo gęsta dzięki czemu chwyta dokładnie psią sierść i faktycznie delikatnie ją wygładza. Nie jest to magiczny przyrząd, który niczym prostownica zrobi z psiego włosa gładką taflę, ale sprawdza się świetnie jako wyczesywacz powierzchownego brudu i względny ogarniacz puszenia. W mojej dłoni lądowała bardzo często jako podręczna szczotka pierwszego kontaktu. Ponad to rewelacyjnie sprawdza się przy po - spacerowej kontroli kleszczowej, ponieważ jak wspomniałam wyżej, przeczesuje sierść dość dokładnie.
Jeśli chodzi o kosmetyki zarówno te psie, jak i te ludzkie to bardzo prostą drogą do zdobycia mojego serca jest odpowiedni skład i odpowiedni zapach. Mam absolutnego hopla na punkcie owocowo-jogurtowych nut i jeśli coś wydziela ich choćby odrobinę, już na starcie ma u mnie milion dodatkowych punktów cudowności. Tak właśnie było w tym przypadku. Wystarczyło, że otworzyłam szampon, żeby rozpłynąć się w krainie truskawkowej radości i mruczeć pod nosem: „proszę czyść tak dobrze, jak pachniesz, proszę”. Okazuje się, że prośby moje zostały wysłuchane. Szampon bardzo fajnie się pieni i rozprowadza, co zdecydowanie ułatwia proces czyszczący. Na tę chwilę to chyba najbardziej pieniący się kosmetyk jaki mieliśmy. Radzi sobie z brudem i z zapachami bez problemów. Odżywka rozprowadza się gładko, pachnie równie bajecznie, łatwo się spłukuje i delikatnie wygładza psią sierść. Produkty tej firmy posiadają oczywiście ph odpowiednie dla skóry psa, bez dodatków takich jak siarczany czy parabeny. Nie testowane na zwierzętach. Po kąpieli nie zauważyłam żadnych reakcji alergicznych, ani łupieżu. Jednakże ten bajeczny zapach nie utrzymuje się na psiej sierści zbyt długo.
Bardzo ciekawy kosmetyk. Po nałożeniu na psią sierść zdaje się dość szybko w nią wchłaniać, tak, że przy spłukiwaniu trudno jest dojść do wniosku, czy to już? Czy już wszystko wypłukane, czy może jeszcze nie? Natychmiastowo wygładza i jakby lekko natłuszcza, nawilża sierść. Po zauważeniu tej zależności delikatnie wmasowywałam ją również w skórę, zwracając szczególną uwagę na późniejsze dokładne wypłukanie jej. Sprawia wrażenie lekko chłodzącej i tak też pachnie. To nie jest zapach mięty z krzaczka, a raczej miętowej pastylki. Czuć go dość intensywnie podczas kąpieli, ale po wypłukaniu nie miał zbyt wielkich szans z owocowymi nutami i Pet Head i szybciutko zniknął gdzieś w czeluściach dywanu, w którym wukulał się Vuko. Również bez reakcji alergicznych i jakichkolwiek problemów. Wygładza mocniej niż wymieniona wcześniej odżywka, ale przede wszystkim bardziej wnika w sierść. Z pewnością zostaniemy przy tym produkcie, bardzo podoba mi się efekt końcowy jego działania.
Po tych wszystkich urodowych zabiegach Vuko wygląda jeszcze dostojniej niż zwykle. Wyraźnie radzi sobie z wysokimi temperaturami i jestem przekonana, że ma na to wpływ wypielęgnowana, wyczesana sierść. Jego okrywa jest znacznie bardziej miękka i gładka. Trudno mi zweryfikować kwestię wypadania sierści. Wydaje mi się, że to pozostało na tym samym poziomie. Ale, ale ja nie jestem osamotniona w moich opiniach. Okazuje się, że tak wypielęgnowany pies może zmiękczyć nawet najtwardsze serca.
Wyobraźcie sobie, że jedziecie windą z postawnym mężczyzną. Jego podstawowe atrybuty to groźna mina, biceps wielkości waszego uda i dres. Stoicie sobie obok niego cichutko, nie zwracając na siebie uwagi, gdy nagle Wasz pies postanawia przełamać lody, merdając w jego kierunku ogonem. Wtedy Pan Groźny nachyla się do psa i zaczyna go głasnąć. Po czym z jego ust wyrywa się: „no nie mogę, jaki on mięciutki i słodziutki”. No i wy nie wiecie czy przytaknąć, czy wybuchać śmiechem z groteskowości tej sytuacji. Ostatecznie kończy się to krótką wymianą zdań, podczas której oboje rozpływacie się nad tym jaki piękny jest Wasz pies. Czy potrzeba większego dowodu na miękkość mojego psa, niż takie sytuacje?
Pies jest gładki, puszysty, zadowolony i ja też zdecydowani jestem.
O blogu Vuko Border Collie (VUK VUK):
W skład naszej drużyny wchodzę ja - Weronika i mój border Vuko. Hołduję filozofii, że Twój pies jest Twoim ziomkiem i razem góry można przenosić. Prowadzę bloga, na którym wyżywam się kreatywnie tworząc psie DIY, podrzucam porady z własnych doświadczeń i staram się rozsyłać w świat trochę wiary w siebie i więcej luzu w życiu.
Uwielbiam fotografować nasze wspólne przygody i chętnie się tego uczę. Razem odkrywamy nowe miejsca, taplamy się w jeziorach i biegamy po lasach. Próbujemy również swoich sił w dog frisbee i agility. Stale szukamy nowych przygód, o których możecie przeczytać u nas. Zapraszam na naszego bloga, instagram i fanpage:
https://vukobordercollie.wordpress.com/
https://www.instagram.com/vuko_bordercollie/
https://www.facebook.com/vukobordercollie/
Komentarze
Nie znaleziono żadnych opinii